Jakiś czas temu upadłam w swoim postanowieniu. Trudno mi powiedzieć co się stało, ale straciłam siły i chęci, by kontynuować swój plan. Zaprzestałam diety, ruch wyeliminowałam niemalże całkowicie. Oddałam się całkowicie pracy. Jedyne, co w tym wszystkim dobre to fakt, że na szczęście zaprzestanie diety nie równało się z obżeraniem się bez przerw i byle czym. Głównie brak ćwiczeń sprawił, że leciutko wzrosły kilogramy. Choć sama nie wiem o ile, bo bateria w wadze się wyczerpała, a jakoś ciągle jest mi nie po drodze, żeby kupić nową... Choć widocznie wcale nie jest to dla mnie takie ważne, skoro już od przeszło miesiąca tego nie zrobiłam.



Tydzień temu byłam na wycieczce rowerowej, zrobiłam prawie 40km. Brakowało mi jednak tego ruchu:) Na drugi dzień byłam przepełniona energią, zrobiłam nawet małą poranną rozgrzewkę. Obecnie może nie ćwiczę systematycznie i tyle czasu ile niby się powinno, ale staram się po prostu więcej ruszać. Generalnie wygląda to tak, że staram się więcej chodzić, szybciej chodzić. A czasem zdarzy się nawet, że wbiegnę po schodach. Jak na razie tyle ruchu mi wystarczy. Najważniejsze bowiem, żeby przez zimę się nie zasiedzieć i na wiosnę być nadal w miarę sprawną, żeby szybciej i łatwiej rozpocząć sezon rowerowy :)


Jeśli chodzi o dietkę to aktualnie stosuję dietę "wszystko dozwolone byle nie za dużo" i wydaje mi się, że waga raczej stoi w miejscu. I niech tak będzie.

A poza tym szykuję się już do Świąt. Piernik już dawno upieczony i teraz mięknie. Dwie porcje pierniczków także. Trzecia porcja ciasta na pierniczki jeszcze dojrzewa, ale w ciągu kilku najbliższych dni już będę piec. Mam także w planach, być może już jutro, wyrobić ciasto na pierniczki miętowe i też odstawić do leżakowania na kilka dni :) To zupełnie niedietetycznie, ale cóż poradzę, że w tym roku takie mnie dopadło pierniczkowe zwariowanie? :)

Mam pewne ruchowe postanowienie, ale o tym na razie sza....